- Strona Główna -
- Historia Szkoły -
- Różności -
- Kronika Szkoły -
- Spotkania po latach -
- Muzeum - Kroniki -
Almanach Absolwentów IV L.O. im. H. Sienkiewicza w Częstochowie

Powrόt do “Sienkiewicza”

Autor: Pelc Karol
Data dodania: 11.11.2011 07:53:04

Spoglądam dziś na lata szkolne z dalekiej perspektywy, gdyż minęło ponad pόł wieku od czasu, gdy byłem uczniem Liceum im. Henryka Sienkiewicza (1948 – 1952) w Częstochowie. Perspektywę tę jakby powiększa jeszcze świadomość oddalenia w przestrzeni, gdyż zabieram się do spisania kilku refleksji o tamtych latach mieszkając już ponad ćwierć wieku poza Krajem.
Ilekroć prόbuję ogarnąć myślą przeszłość, szereg zmiennych warunkόw życiowych i miejsc pracy, liczne podrόże, doświadczenia zawodowe i naukowe gromadzone w rόżnych krajach, a także nakładające się obserwacje ludzi w rozmaitych sytuacjach, miejscach i czasie, zawsze odczuwam pewien chaos w świadomości. Jest jednak jeden znakomity punkt odniesienia i element stabilności w całym tym obrazie: Nasze Liceum.
Owe cztery lata w Liceum bowiem nie tylko ukształtowały nasze umiejętności ale także zaowocowały trwałym systemem wartości i upodobań. Stawiając sobie teraz pytanie: jakie elementy nauki szkolnej i doświadczenia licealnego okazały się najbardziej przydatne , albo do ktόrych spośrόd nich wracam we wspomnieniach najczęściej, sprόbuję skoncentrować się tylko na kilku przedmiotach nauczania i profesorach. Oczywiście, w tamtych latach młodzieńczych nie mogłem sobie zdawać sprawy z ich znaczenia dla przyszłej praktyki życiowej.

Język polski

Naszej profesorce, Janinie Koiszewskiej, ktόrą określaliśmy przydomkiem “Zosia”, zawdzięczam to, że skłoniła mnie i przyzwyczaiła do systematycznego pisania tekstόw. Nie pamiętam szczegόłowej statystyki ale wydaje mi się, że co najmniej raz na tydzień zadawała nam “wypracowanie domowe na temat…”. To była żmudna praca, czasem nad wyraz nużąca zarόwno dla uczniόw jak i dla profesorki. Pamiętam, jak ta kobieta o dość drobnej budowie dźwigała nasze liczne zeszyty domowe z wypracowaniami, ktόre poprawiała zawsze detalicznie i zwracała punktualnie. Nauczyła nas nie tylko pisania elaboratόw na zadany temat, z poprawnym słownictwem, ortografią, interpunkcją i gramatyką ale także wpajała cierpliwie schematy analizy dzieł literackich oraz logiczne struktury budowy własnych opracowań. Jak chyba słusznie ocenialiśmy, sama nie demonstrowała twόrczej pasji artystycznej ani nie wpajała nam wzniosłych aspiracji literackich. Tym nie mniej, do dziś, gdy mam cokolwiek pisać na tematy ogόlne lub zawodowe (często w obcym języku), wracam myślą do tego, jak wiele Jej zawdzieczam. Jak owocne okazało się zapoczatkowanie przez profesor Koiszewską owego “nawyku” częstego pisania własnych tekstόw oraz stosowania w nich konsekwentnej logiki i schematu.
Języki obce: łacina i francuski
Mimo, że nasze lata licealne przypadły na okres powojenny, w ktόrym brakowało nauczycieli a programy były poddawane cenzurze politycznej, mieliśmy dużo szczęscia gdy chodzi i wybόr i poziom nauczania językόw obcych. Laciny uczył nas profesor Alfred Pawlicki, ktόrego nazywaliśmy “Rufus”, zapożyczając imię postaci z naszego podręcznika. Uważaliśmy, że nauka tego języka jest niemal stratą czasu, bo to przecież język martwy a przydatność praktyczna nie wykracza poza dziedziny medycyny i biologii. Dziś sądzę, iż był to jeden z ważniejszych przedmiotόw wykształcenia ogόlnego. To dzięki lekcjom profesora Pawlickiego, poznałem uniwersalną strukturę gramatyki łacińskiej, ktόra okazała sie niezwykle pomocna w nauce innych językόw obcych. Warto podkreślić także i to, że profesor nie tylko wyjaśniał elementy kultury antycznej ale także potrafil nas skłonić do zapamiętywania szeregu zwrotόw i tekstόw łacińskich, ktόre są często cytowane w literaturze światowej albo są ponad czasowe, gdyż posiadają uniwersalne walory filozoficzne, takie jak choćby rzymskie zasady skutecznego działania czy maksymy życiowe filozofόw starożytnych. Lacina jest nadal doskonałym punktem odniesienia dla określania etymologii słόw w językach zachodnich a przez to znakomicie ułatwia ich opanowanie.
Języka francuskiego uczyła nas profesor Stanisława Balcewicz, doskonały pedagog. Ona potrafiła nie tylko koncentrować uwagę na poprawności języka, zwłaszcza wymowy, ale także zachęcać do poznawania Francji i kultury francuskiej. O skuteczności Jej metody mogą świadczyc przykłady moich kolegόw, ktόrzy opanowali w szkole język francuski w stopniu umożliwiającym im dalsze doskonalenie go i przygotowanie do przyszłej pracy zawodowej w tym języku jak np. Jędrzej Bukowski, pόźniejszy Konsul Generalny R.P. we Francji, Ryszard Baranowski, tłumacz przewodnik, Wiesław Hutny, wykładowca. Na pewno są i inni, z ktόrymi nie mam kontaktu od lat. Mnie też się udało poznać język francuski na tyle, że po niewielkich uzupełnieniach, podejmowałem po studiach okresowo pracę tłumacza technicznego a nawet angażowałem się do tłumaczenia symultanicznego. Do dziś, dość często korzystam z tego języka, ktόrego nauczyła mnie Profesor Balcewicz, podczas wizyt u rodziny we Francji oraz w lekturze francuskiej prasy na Internecie.

Fizyka i matematyka

Nauki ścisłe stały w Naszym Liceum na wysokim poziomie. Może dzięki temu, wielu kolegόw z naszej klasy podjęło pόźniej studia inżynierskie. Matematyki uczyli nas profesorowie: Stanisław Hetper, Stanisław Wieruszewski i Zygmunt Przesłański (krόtko przed maturą). Temu ostatniemu zawdzięczam moją fascynację fizyką i, w konsekwencji tego, podjęcie studiόw w dziedzinie elektroniki. Profesor Przesłański miał opinię bardzo wymagającego nauczyciela ale zarazem doskonałego wykładowcy. Pod Jego wpływem wierzyłem, że wiekszość zjawisk w przyrodzie i wszechświecie można zrozumieć dzięki znajomości praw fizyki. Nauczył on mnie także, iż wiele wzorόw i reguł szczegόłowych w fizyce można wyprowadzić matematycznie z nielicznych podstawowych praw. Nie trzeba więc pamiętać wszystkiego. Profesor Przesłanski prowadził też gabinet matematyczny. Przypominam sobie, że kiedyś pozwolił mi podczas “dużej” przerwy wejść do niego pomimo, że wtedy uczył nas tylko fizyki. Zauważylem, że tuż pod sufitem, wzdłuż wszystkich ścian, była umieszczona taśma papierowa pokazująca liczbę Pi z wieloma znakami po przecinku. Było tych cyfr może kilkaset. Starałem się zapamiętać jak najwięcej. Pewnie zapamiętałem wtedy około trzydziestu, może więcej. Zacząłem się interesować bliżej historią liczby Pi oraz jej przybliżeniami określonymi według rόżnych metod. Kilkadziesiąt lat pόźniej, już w U.S.A., zobaczyłem taką samą taśmę z liczbą Pi, zawieszoną tak samo pod sufitem, w jednej z sal wykładowych na uniwersytecie, w ktόrym pracowałem. Skojarzenie było natychmiastowe. Powrόciło też owo młodzieńcze zainteresowanie a nawet chęć zapamiętania jak najdłuższego ciągu liczbowego. Do dzis stosuję go dla ćwiczenia i sprawdzania swej pamięci. Nie sposόb zapomnieć, że to także zawdzięczam Profesorowi Przesłańskiemu.

Historia i wychowanie

Naszą wychowawczynią była profesor Helena Hajewska, ktόra także uczyła nas historii. Nie tylko wpajala nam zasady poprawności zachowania, rzetelności i prawdomόwności ale także stwarzała atmosferę przyjaźni i zaufania. Dopiero teraz, po latach, jestem w stanie sobie wyobrazić jak trudna była Jej rola jako nauczyciela historii w okolicznościach zwiększającej się presji politycznej okresu stalinowskiego. Z jednej strony przecież były centralne wymagania programowe i podręczniki prezentujące obraz dziejόw w krzywym zwierciadle propagandy a z drugiej potrzeba nauczenia krytycznego spojrzenia na świat i logicznego rozumowania w odniesieniu do historii. Profesor Hajewska potrafiła nas uczyć myślenia historycznego pomimo tych barier i wirόw.

*** *** ***

Nie sposόb tych wycinkowych refleksji i wspomnień zakończyć bez oddania czci wszystkim naszym Profesorom i Dyrektorowi Liceum Kazimierzowi Sabokowi, ktόrzy należeli do pokolenia dotkliwie doświadczonego przez wojnę i trudności okresu powojennego. Ich postawa była patriotyczna w najgłębszym sensie tego słowa. Musieli przecież zdawać sobie sprawę z tego, iż nie mogą sabotować swej roli edukacyjnej pomimo, że w większości nie zgadzali się z rzeczywistością polityczną i όwczesną władzą. Ich misja była znacznie bardziej perspektywiczna i uniwersalna, podjęli bowiem trud kształcenia pokolenia, ktόremu miało być dane doczekać wielkich zmian systemowych w Kraju i na świecie. Za tę mądrość ponad czasową i poświęcenie zasłużyli na nasze najwyższe uznanie.
Całe grono profesorskie Naszego Liceum stworzyło atmosferę, w ktόrej powstały nasze przyjaźnie i więzy intelektualne, ktόre przetrwały wiele lat. I trwają. Niestety tylko sporadycznie mam okazje kontaktόw ze szkolnymi przyjaciόłmi, ktόrzy są dziś w rόżnych miejscach: Janusz Miller w Częstochowie, Jacek Gospodarek, Sławomir Goździk i Jan Kutek w Warszawie, Leszek Szlachcic we Wrocławiu, Jędrzej Bukowski we Francji, Wiesław Hutny w Kanadzie. Kiedykolwiek spotykamy się, nasze rozmowy toczą się tak łatwo, jakbyśmy się nigdy nie rozstali. Są one naszym symbolicznym powrotem do szkoły, do “Sienkiewicza”. Widocznie do dziś, pomimo oddalenia i upływu czasu, należymy do owej magicznej wspόlnoty kulturowej, ktόrą zainicjowali nasi Wychowawcy.


[Komentarze (0)]
- Redakcja Strony -
- Absolwenci -
- Wyszukiwanie -
- IV L.O. w Internecie -
- Absolwenci innych LO -





Projekt i wykonanie: © 2005 Tomasz 'Skeli' Witaszczyk, all rights reserved.
Modified by X-bot
Hosting stron internetowych