- Strona Główna -
- Historia Szkoły -
- Różności -
- Kronika Szkoły -
- Spotkania po latach -
- Muzeum - Kroniki -
Almanach Absolwentów IV L.O. im. H. Sienkiewicza w Częstochowie

Wspomnienie profesora Wolkenberga

Autor: Cieślak Aleksander ( opracowanie )
Data dodania: 16.06.2007 09:33:28

Mieszkam teraz w Warszawie, ale ilekroć przebywam w Częstochowie to nie mogę oprzeć się pokusie , aby przynajmniej przejść się III aleja i popatrzeć na mury mojej ukochanej szkoły : Gimnazjum im. H. Sienkiewicza.
Moje wspomnienia o szkole wypada rozpocząć od postaci dyrektora Gimnazjum im. H. Sienkiewicza Kazimierza Saboka. W czasie przeprowadzek sprzętu szkolnego z Jasnej Góry ( stały w czasie okupacji pod filarami krużganków ) do budynku w Alejach uczniowie schowali w klasie za ławkami dość dużych rozmiarów portret Piłsudskiego. Obraz był prawie naturalnej wielkości, niemniej jednak ukryto do za ostatnimi ławkami. Na ławkach w tym czasie leżały palta, kurtki ( nie było szatni, ze względu na kradzieże uczniowie trzymali swoje ubrania właśnie na ostatnich ławkach ) i dlatego z przodu klasy zbytnio nie było widać końca sali. Dlatego obraz dość długo stał ukryty. Dopiero dyrektor Sabok któregoś dnia w czasie lekcji wypatrzył obraz , natychmiast kazał odnieść do sekretariatu. Podobnie postępowano w tym okresie z innymi obrazami np. Rydz – Śmigłego czy prezydenta Mościckiego.
W czasie w którym chodziłem do szkoły powoli władze państwowe prowadziły proces eliminowania religii ze szkoły i zepchnięcia życia religijnego u młodzieży na dalszy plan. Systematycznie z roku na rok umniejszano rolę wyznania katolickiego, szerzono światopogląd marksistowski. I dlatego ostatni raz religia zdawana była przez uczniów na maturze w 1949 roku. Rok później państwo polskie wypowiedziało konkordat Watykanowi i religie ze zdawania na maturze usunięto.
Przejdziemy jednak do moich profesorów :
Markowski Szczęsław – uczniowie sadzili że ma na imię Szczęsny. Nauczał biologii. Legenda i słuch głosiły że najprawdopodobniej służył w Legii Cudzoziemskiej. Był bardzo wymagającym i stanowczym mężczyzną stąd być może takie przypuszczenie. W czasie okupacji mieszkał przy końcu ul. Czarneckiego, obok zakładu, który produkował instrumenty muzyczne. Tuż obok była też piekarnia. W czasie okupacji w związku z dość dużym ruchem koło tego domu łatwiej było prowadzić tajne komplety. Na tajnych kompletach nauka była zdecydowanie lepsza. Był przede wszystkim bezpośredni kontakt i nauczycielem, uczniów było zazwyczaj około 4 - 6 . Dlatego może to nawet przypominało korepetycje. Ale komplety były dość kosztowne. Aby były ekonomiczne dla nauczyciela to oczywiście ileś tam pieniędzy kosztowały. Często okazywało się , że dość dużo. Prof. Markowski na kompletach nauczał biologii, chemii i geografii. Po wojnie w szkole już tylko biologii. Był nauczycielem prowadzącym dość łagodnie i w przyjemny sposób swoje zajęcia.
Bywało jednak , że stawał asie nerwowym. Nie znosił wręcz jak klasa , albo pojedynczy uczniowie spóźniali się na lekcje. A przecież młodzież zmieniała pracownie, klasy i bywało, że dość późno docierała do pracowni chemicznej. Wtedy profesor krzyczał, wyzywał i miał poważne pretensje.
Nie znosił również jak ktoś był nieprzygotowany. Raz w podobnym przypadku, kiedy zorientował się , że uczeń Lechowicz ( już nie żyje ) nie umie, wyrwał z zydla jedną z czterech nóg i ruszył na biednego ucznia. Ten widząc, w jakiej może znaleźć się sytuacji ze strachu zemdlał. Profesor Markowski przestraszył się nie na żarty i wspólnie z klasą ocucił Lechowicza.
Profesor Markowicz w późniejszych latach nauczał jeszcze w Technicznych Zakładach Górnictwa Rud w Częstochowie.
Pączkowa Eugenia – jej nazwisko pasowało do postury. Był okrąglutka jak różowy pączek. Nauczała poprawnie. W tym okresie była młoda nauczycielka więc już mocno wyrośnięci uczniowie prawili komplement za komplementem.
Kiedyś na lekcji, kiedy omawiane były czasy Garibaldiego Profesor Pączkowa tak mniej więcej sformułowała pytanie do młodzieży : - Kto mi powie co słychać w Rzymie ? Na to jeden z uczniów odpowiedział :
- Jeden śpi , a drugi drzemie.
Na historie w tym czasie obowiązywał podręcznik historii autorstwa Dąbrowskiego, wydany jeszcze przed wojną. Tak, że okresie zaraz po 1945 roku historia nie była jeszcze fałszowana i wypaczana.
Chłap Andrzej – nauczał wiedzy o społeczeństwie. W tym czasie obowiązywał zakres wiedzy od 1939 roku do 1949 czyli zaledwie 10 lat. Profesor był nauczycielem obiektywnym i starał się przedstawiać wykładane tematy neutralnie bez żadnej otoczki politycznej. Zawsze mówił z głowy, był starannie przygotowany do zajęć. Był nieprzekupny i dość ostry. Miał zwyczaj, że choć nie wymagał perfekcyjnej wiedzy, nie „ dusił „ ucznia pytaniami to jednak, gdy tylko zorientował się , że uczeń nie umie to na następnej lekcji wymagał dokładnej znajomości materiału, ale od początku roku. To oczywiście podnosiło poprzeczkę nauczania i tego uczniowie się potwornie bali. W tym czasie w prace w komitecie rodzicielskim była zaangażowana matka Cezarego Kujawskiego ( po ukończeniu liceum został pilotem , do dziś posiada licencje na loty ). Wspólnie z matką Mariana Szymańskiego pomagały w przygotowaniu śniadań, herbaty. Ale okazało się , że pomimo tego, że panie te widziane były często w szkole i profesorowie orientowali się w ich pomocy to jednak w ostatniej klasie Cezary Kujawski nie został dopuszczony do matury, którą zdał w następnym roku w Liceum im. R. Traugutta a sprawcą niedopuszczenia do egzaminu maturalnego był oczywiście profesor Chłap. W sprawie tej nie pomógł i dyrektor Sabok. Nawet przeniesienie do klasy równoległej nie wchodziło w grę.
Seifiried Tadeusz – Na początku w 1945 roku matematyki uczył profesor Steczko. Dał uczniom solidne podstawy matematyczne. Ale potem nastąpiła zmiana uczącego i matematyki zaczął nauczyć właśnie profesor Seifried. Był człowiekiem mądrym i inteligentnym. Z jego nauczania korzystali przede wszystkim ci uczniowie, którzy naprawdę chcieli się nauczyć i przygotować do egzaminów na studia. Ale bywało i tak, że gdy klasa przeszkadzała na lekcji wtedy wyciągał gazetę i czytał sobie spokojnie, a reszta robiła co chciała. Czyli ten , który słuchał wykładu, i śledził tok rozumowania profesora, ten wygrywał podstawy dobrej wiedzy.
Profesor Seifried był człowiekiem tolerancyjnym, spokojnym , lubianym przez młodzież.
Tomala Stanisław - Na końcu edukacji szkolnej matematyki nauczał prof. Tomala. Korzystał z podręcznika Szekli ( napisanego jeszcze przed wojną ). W ostatnim okresie kiedy dochodził do końca podręcznika ( najprawdopodobniej była to różniczka ) przerabiał to tak jakby był to początek matematyki. A był to już najprawdopodobniej materiał dodatkowy, nadobowiązkowy. Ale jak się okazało po latach, ci co wtedy uczyli się do końca skorzystali z tych lekcji i ucząc się ponownie tego na studiach nie mieli z tym najmniejszych problemów. .
Był nauczycielem o wysokiej kulturze osobistej, wymagającym, w nauczaniu nie stosował żadnej taryfy ulgowej.
Kiedyś w tłusty czwartek klasa schowała kredę a jej miejsce położyła kawałek sera. Dodatkowo wysmarowała dość dokładnie tablicę smalcem ( był wtedy bez żadnych detergentów ). Gdy profesor Tomala zaczął lekcje matematyki to oczywiście, żeby cokolwiek wytłumaczyć musiał podejść do tablicy i cokolwiek napisać. I gdy to uczynił i wziął kawałek sera wtedy dość szybko zorientował się , że klasa zrobiła mu kawał. Gdy po chwili otrzymał prawdziwa kredę i próbował cos napisać to okazało się i to niemożliwe. Profesor roześmiał się i przyjął to wszystko za żart. Ale o całym zajściu dowiedział asie dyrektor Sabok i natychmiast „ wyłowił ” uczniów, którzy spreparowali całe zajście i musieli bardzo dokładnie umyć po lekcji tablicę. Mycie tablicy jak się później okazało wcale nie było takie proste.
Turski Leonard – Gdy uczył w szkole miał grubo po sześćdziesiątce. Pochodził ze Wschodu. Fascynowała go sztuka. Nauczał rysunku. Wszyscy ci, którzy wybrali się po skończeniu liceum na architekturę wspominali potem, że lekcje z profesorem Turskim były niezwykle wartościowe i przydatne. Przybliżał jak tylko potrafił historie sztuki ( wzorował się na podręczniku Niemojewskiego ) i w pełni mu się to udawało. Często na lekcje przynosił albo własne rysunki, albo ksiązki z ilustracjami i podczas swojego wykładu pokazywał prace, zdjęcia na potwierdzenie swoich słów, albo dla lepszego zobrazowania danego tematu. Nauczał na wysokim poziomie. Dla młodzieży był wyrozumiały, nie dokuczał uczniom. Najważniejsi byli dla niego ci wszyscy , którzy go słuchali. Reszta mogła nie uważać, ale musiała zachowywać się cicho. Ci co słuchali robili to z wielka przyjemnością, bo było naprawdę o czym słuchać.
Raz opowiedział na swojej lekcji historie o pewnym panu, który często przechadzał się alejami tam i z powrotem z psem. Profesor Turski był tym faktem zbulwersowany, uważając, że z psem raczej iść trzeba po za miasto, bo tam jest więcej swobody dla zwierzęcia.
Ale na kolejnej lekcji ponownie nawiązał do historii pana z psem. Powiedział nam, że już teraz wie, i że rozumie przyczynę dlaczego odbywają się codziennie te spacery. Otóż tym tajemniczym panem był weterynarz i dlatego przechadzał się alejami, aby zareklamować swój zawód. Zadbany pies miał być żywą reklamą dla jego profesji.
Profesor Turski o Częstochowie zwykł mawiać : „ nabożno – dewocjonalno – złodziejskie miasto ”.
Profesor Turski był człowiekiem solidnym, spokojnym. Miał charakterystyczny chód, być może związany z jego podeszłym wiekiem, mianowicie kiedy szedł na zajęcia , chód jego przypominał „ człapanie ”.
Wójcicki Józef - Można o tym człowieku mówić same superlatywy. Wielki ideowiec. Kiedy zorganizował wycieczkę do Warszawy ( a nocy chłopcy sami uruchomili samochód , którym przybyli z Częstochowy do Warszawy, jeździli nim po dziedzińcu, aż spalili sprzęgło ) i okazało się , że samochód wymaga naprawy, wtedy prof. Wójcicki sprzedał swój zegarek i opłacił naprawę samochodu.
W tamtym czasie przynajmniej raz, dwa razy w roku szkolnym organizował wycieczki dla klasy. Nieraz dobierał uczniów z innych klas, czasem dziewczęta od sióstr Nazaretanek, gdzie tez miał kilka godzin zajęć. Organizacja wycieczek w tamtym okresie wymagała sporego zaangażowania, często profesor Wójcicki wynajmował schroniska, bądź nocleg przypadał w seminariach duchownych, w szkołach itp. Ponadto wędrówki z młodzieżą były niebezpieczne z uwagi na chuligaństwo i bandytyzm wśród miejscowej ludności.
W ten sposób uczniowie zwiedzili Wrocław ( jazda była obok niemieckiej autostrady, która w tym czasie była zamknięta, ogrodzona a korzystać mogły jedynie pojazdy radzieckie i wojskowe ), Szczecin, Kołobrzeg, Świdnice ( tutaj przyjmował ich ksiądz Marchewka , który był pierwszym redaktorem „ Niedzieli ” po wojnie ).
Profesor Wójcicki stawiał na lekcjach na patriotyzm, intelekt i mądrość ucznia. Każda lekcja rozpoczynała się zawsze od tej samej maksymy zaczerpniętej ze Szkoły Rycerskiej :
„ Święta miłości kochanej Ojczyzny,
Czują cię tylko umysły poczciwe.
Dla ciebie zjadłe smakuj trucizny,
Dla ciebie więzy potem niezelżywe,
Byle cię można wspominać, byle wspierać
Nie żal żyć w nędzy , nie żal i umierać.”
( podejrzewam, że jednak dokładnie nie odtworzyłem tekstu – autor )
Stawiając na intelekt ucznia, czasem dawał na wypracowaniu temat dowolny, ( „ Lecą liście z drzew” ).
Mniej więcej dwa razy w roku szkolnym organizował z uczniami przedstawienia tematycznie związane z przypadającymi rocznicami, bądź sięgał do lektur szkolnych. W ten sposób między innymi wystawione zostały : Obrona Częstochowy, Fredro, czy tez fragmenty lektur szkolnych.
Profesor Wójcicki był człowiekiem religijnym, w Religi szukał do swych zajęć i wątków patriotycznych. Był człowiekiem utalentowanym, sięgał do czytanek patriotycznych. Korzystał w tamtym okresie z „ Mówią wieki ” , gdzie można było odnaleźć sporo czytanek patriotycznych. Na lekcjach umiejętnie dobierał wiersze ( Mickiewicza, Słowackiego czy Krasińskiego ).
Był wraz z profesorem Mikołajtisem ( pracującym wówczas w LO im. R. Traugutta ) zaangażowany w uroczystości, kiedy na Wawel sprowadzano z Paryża zwłoki Słowackiego.
Profesor Wójcicki nauczał na tajnych kompletach w czasie okupacji.
Pod koniec życia, kiedy zaczął poważnie chorować i leżał w szpitalu, w Sali szpitalnej obok profesora Wójcickiego leżał ojciec Cezarego Kujawskiego. Czarka Kujawskiego profesor Wójcicki uczył ponad trzydzieści lat temu, a jednak go rozpoznał, jako swojego ucznia.
Steczko Józef – nauczał na kompletach w czasie wojny na ul. Kilińskiego w pobliżu pogotowia. Nauka odbywała się u Andrzeja Michny. Jego ojciec był felczerem i w związku z tym kręciło się tam dużo ludzi co nie wzbudzało podejrzeń gdy przychodzili uczniowie. Na kompletach nauczał na poziomie gimnazjum I, II klasa. Uczniowie musieli posiadać zeszyty. Zajęcia prowadził spokojnie, powoli, jasno wykładał, na końcu każdy przykład poprzedzał zadaniem. Na zajęcia prof. Steczko przychodził zawsze perfekcyjnie przygotowany. Co pewien czas robił klasówki, sprawdziany. Potem został zmieniony nauczyciel i z tego powodu wszyscy uczniowie ubolewali.
Walecki Marian – nauczał historii. Nauczał tylko na kompletach w czasie wojny. Prawdopodobnie pochodził z terenów Rzeszy, chyba wysiedlony. W tym okresie był to już starszy pan około sześćdziesiątki. Nosił dość krótkie spodnie powyżej kostki z czego uczniowie mieli zawsze ubaw. Nauczał historii mając za podstawę podręcznik Dąbrowskiego.
Jaźwińska Józefa – nauczała fizyki i chemii. Bardzo nerwowa pani, bardzo niska , okrąglutka. Wymagała od uczniów i to wszystkich, bez względu na to czy mieli predyspozycje humanistyczne , czy to były umysły ścisłe. Jeżeli ktoś nie umiał wtedy krzyczała, z podniesionym głosem wyzywała delikwenta, często nawet go obrażając.
W nauce korzystała z podręcznika Kalinowskiego. Uczyła bardzo starannie. Każda zadana prace domową sprawdzała. Wszyscy jej się bali.
Nauczała w pracowni fizycznej. W pracowni tej było dość duże różnego rodzaju sprzętu, często dość dobrze zachowanego od czasów przedwojennych. Jednak prof. Jaźwińska była raczej teoretykiem.
Przed wojną była asystentka u profesora Mościckiego, późniejszego prezydenta Polski.
Bernatek Jan - Ciekawa postać. Zapalony do zajęć praktycznych. Na etacie zatrudniony był w prywatnym liceum „ Nauka i Praca ”, w Gimnazjum H. Sienkiewicza miał tylko kilka godzin. Jego pasją było gromadzenie różnego rodzaju sprzętu, kupował stare niemieckie radiostacje, aparaty radarowe itp. Następnym etapem była naprawa tego sprzętu, przy czym naprawiał do najczęściej z uczniami. Cały ten sprzęt zgromadzony był w liceum „ Nauka i Praca ” , często zapraszał tam chłopców i razem z nimi oglądali te urządzenia i próbowali naprawić.
Potem wyemigrował do Warszawy, gdzie w czwartki wprowadził zwyczaj, że znajomi częstochowianie spotykali się w kawiarni na Nowym Świecie.
Paras Stanisław– ksiądz - Zapalony pedagog. Często mawiał o sobie duszpasterz młodzieży. Na KUL- u obronił pracę magisterską . Prace tę : Duszpasterz młodzieży ” następnie opublikowano i ukazała się drukiem.
Był kapelanem harcerstwa. Często wyjeżdżał z młodzieżą na obozy harcerskie. Mieszkał w domu księży na ul. 3 Maja. Chcąc reaktywować działalność SODALICJI zapraszał chłopców na herbatę i początki . starał się dość delikatnie omówić problemy tej zniesionej i w tym czasie zakazanej organizacji. Był człowiekiem nerwowym, często się jąkał, ale był niezwykle dobrym człowiekiem. Zachęcał na lekcjach do dyskusji, wypowiedzi, był tolerancyjny.
Puczyński Bogdan - Nauczał geografii. Ciągle kichał. Miał dość pokaźny i solidny nos. Ciągle go wycierał w duża chusteczkę . Chodził zawsze w krótkich nogawkach. Jego sposób nauczania raczej nie pasował do liceum, raczej był a to nauka bardziej nadająca się na studiach wyższych..
To tylko drobne zapamiętane szczególe cechy tych najbardziej charakterystycznych pedagogów z gimnazjum im. H. Sienkiewicza. Zawdzięczam im pełna edukację, zawdzięczam wychowanie w duchu poszanowania i tolerancji. Byli to wielcy ludzi i wielcy patrioci. Życzyłbym dzisiejszej młodzieży takich wzorców. A sama szkoła przygotowała mnie w niezwykły sposób do studiów. Przez początkowe semestry wszystko było dla mnie zrozumiałe i łatwe. Wiedziałem, że jest to zasługa przede wszystkim moich profesorów, pedagogów z gimnazjum.

Wspomnienia opracował : Aleksander Cieślak


[Komentarze (3)]
- Redakcja Strony -
- Absolwenci -
- Wyszukiwanie -
- IV L.O. w Internecie -
- Absolwenci innych LO -





Projekt i wykonanie: © 2005 Tomasz 'Skeli' Witaszczyk, all rights reserved.
Modified by X-bot
Hosting stron internetowych