- Strona Główna -
- Historia Szkoły -
- Różno¶ci -
- Kronika Szkoły -
- Spotkania po latach -
- Muzeum - Kroniki -
Almanach Absolwentów IV L.O. im. H. Sienkiewicza w Częstochowie

Strzały na Starym Rynku

Autor: Pawlikowski J.- Życie częstochowskie.02.11.2006
Data dodania: 05.11.2006 09:18:16

Fragment publikacji
Kliknij aby powiekszyc zdjecie
Fragment publikacji

Kliknij aby powiekszyc zdjecie


- Ta akcja wyglądała inaczej niż opisuje się w książkach - mówi o
próbie wykonania wyroku śmierci na volksdeutschu Rudolfie w kwietniu
1944 r. Mieczysław Koral, w czasie wojny żołnierz Szarych Szeregów w
Częstochowie. Po latach opowiada nam o tamtych wydarzeniach, by
przywrócić prawdę. - Wszystko rozegrało się na Starym Rynku. Nie było
to na ulicy Krakowskiej, a mój przyjaciel przypłacił tę akcję życiem.
Bardzo mnie boli, że krążyły inne wersje.

Mieczysław Koral jest częstochowianinem. Jeszcze przed wojną, w 1938
roku zdał egzamin do Gimnazjum - dziś liceum - im. Henryka
Sienkiewicza. Podczas okupacji uczęszczał na tajne komplety. Do
harcerstwa należał od 1936 roku.
- W kwietniu 1941 r. wraz z kolegą Tadeuszem Kożuchem ps. "Konrad"
wstąpiliśmy do tajnej organizacji ZHP Szare Szeregi. Naszym dowódcą
był harcmistrz Edward Kozłowski ps. "Leon", a dowódcą plutonu Marian
Nowak ps. ?Stary? - wspomina. - Ja byłem dowódcą drużyny
wywiadowczej, a "Konrad" był moim zastępcą. Mieliśmy za zadanie
obserwować pociągi wojskowe, towarowe, transporty z bronią ciężką:
dokąd jadą, co przewożą, daty i godziny. Moja drużyna wykonała na
terenie miasta dużo sabotaży, w różnych dziedzinach. Od marca 1941 r.
ja z "Konradem" wiele razy braliśmy udział w niebezpiecznych akcjach.
Na początku marca 1944 r. dowódca Szarych Szeregów ps. "Leon" wezwał
nas: "Konrada" i mnie ? ?Michała? (taki pseudonim miałem w Szarych
Szeregach), żeby wykonać wyrok, karę śmierci na volksdeutschu
zamieszkałym przy ul. Krakowskiej 6, który niewinnych Polaków wysyła
na śmierć albo do obozów koncentracyjnych. Z "Konradem" zaczęliśmy
robić plany i wywiady, jak wykonać wyrok. Udało się ustalić, że
faktycznie pod numerem 6 przy Krakowskiej, na pierwszym piętrze,
balkon na ulicę, mieszka volksdeutsch Rudolf, który ma żonę Polkę i
dwoje dzieci. Służył w Wojsku Polskim, pracuje u Niemców jako
tłumacz, bo zna niemiecki i jest Ślązakiem. Żona cieszy się dobrą
opinią, mówi, że nienawidzi, że Rudolf jest Niemcem.
Byliśmy mocno przygnębieni, że to my, harcerze mieliśmy wykonać wyrok
kary śmierci w domu, przy żonie i dzieciach. Z "Konradem" udaliśmy
się do dowódcy, by powiedzieć, że my, harcerze, nie możemy tego
zrobić. Po krótkiej, mocnej rozmowie usłyszeliśmy jednak z ust
dowódcy słowo: "Rozkaz! Drużyna "Michała" musi wyrok wykonać. Nad
rozkazem nie ma dyskusji".
Po rozmowie z dowódcą uzgodnili, że będą obserwować konfidenta: na
mieście, gdzie pracuje, poznają każdy jego ruch. Ustalili, że Rudolf
wychodzi z domu o godzinie 8, idzie przez Plac Daszyńskiego Alejami
NMP do banku i do Gestapo na ul. Kilińskiego. Po paru dniach
obserwacji postanowili, że w połowie kwietnia poczekają na konfidenta
w bramie Starego Rynku, skąd jest dobra widoczność.
- Uzbrojeni w Colty kaliber 9 mm czekamy w bramie pod numerem 21 -
relacjonuje Mieczysław Koral. - Godzina 7.50, wychodzimy z bramy, a z
bram 20 i 22 pięciu żandarmów w cywilnych ubraniach. W rękach
pistolety, krzyczą: "Hände hoch" - i prędko zbliżają się do nas.
Szybko wyciągnęliśmy broń i rozpoczęła się strzelanina. Niemcy
wycofali się do bram, padli na ziemię. Mieli lepsze warunki oddania
celnych strzałów i chroniły ich bramy. Ja, strzelając, wycofuję się w
ruiny getta, "Konrad" w stronę kościoła św. Zygmunta. Cały czas
cofamy się i prowadzimy walkę. Nagle tragedia - widzę, że mój
najlepszy druh, kolega Tadeusz nie strzela, trzyma się za brzuch i
pada na ziemię. Niemcy go otaczają, zabierają mu broń i biegną za
mną. Uciekam koło getta nad Wartą, łąkami do Wyczerp.
Mieczysławowi Koralowi udało się wymknąć Niemcom. Najpierw przedostał
się do wsi Rzerzęczyce, w trzecim dniu do wsi Borowa, gdzie u Heleny
Szymańskiej, nauczycielki, był punkt kontaktowy.
- Mój kolega Tadeusz - "Konrad" leżał na placu Starego Rynku,
poprosił ludzi o przyprowadzenie księdza. Gdy się wyspowiadał,
przyjął Komunię - mówi M. Koral. - Powrócili Niemcy, zatrzymali
furmankę i zawieźli ciężko rannego do Gestapo przy ul. Kilińskiego.
Tam na podwórku bolesne przesłuchania, niczego i nikogo nie wydał.
Zmarł z wycieńczenia wieczorem.
Do pani Szymańskiej przyjechał dowódca plutonu Marian Nowak, ps.
"Stary". Zostałem skierowany do oddziałów partyzanckich batalionu
"Marcina" kompania "Andrzeja". Brałem udział w walkach Kossów-Krzepin
na terenach Włoszczowy.
W partyzantce Mieczysław Koral był do końca grudnia 1944, później
wrócił do Częstochowy i ukrywał się do 17 stycznia 1945. Służbę
wojenną ukończył w stopniu plutonowego podchorążego. Jest odznaczony
Krzyżem Walecznych, brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Po
wkroczeniu Armii Czerwonej prześladowany i ścigany, w październiku
1945 r. przez Austrię dostał się do Włoch i w grudniu został
żołnierzem II Korpusu. Przez lata był poza granicami Polski. Obecnie
wrócił do Częstochowy.
Dziś wspomina przyjaciela Tadeusza Kożucha i zastanawia się: - W
tamtej akcji miały być dwie osoby ubezpieczenia. Obstawy jednak nie
było, byli Niemcy. A przecież ubezpieczenie powinno być na miejscu 40
minut przed nami. Widzieliby, że żandarmi wchodzą do bramy i czekają
na kogoś, powinni dać nam znać o tym. Kto wie, gdyby tak się stało,
Tadek może do dziś by żył...
<+pod>JANUSZ PAWLIKOWSKI

Mieczysław Koral (ur. w 1925 r. w Częstochowie) to człowiek o
niezwykłym życiorysie. Żołnierz Szarych Szeregów, Armii Krajowej i II
korpusu gen. Władysława Andersa. Póżniej m.in. w Północnej Rodezji
komendant dystryktu rezerwy policji, dowódca oddziału ochrony kolei,
a po odejściu Brytyjczyków szef bezpieczeństwa i policji zambijskiej
kolei. Zdobył wiedzę z zakresu prawa, nauk politycznych i
psychologii, poznał kilka języków obcych. Swe przeżycia opisał w
książce: "Marumbele. Z Szarych Szeregów na Czarny Ląd".
Jego przyjaciel Tadeusz Kożuch był uczniem "Traugutta"



[Komentarze (2)]
- Redakcja Strony -
- Absolwenci -
- Wyszukiwanie -
- IV L.O. w Internecie -
- Absolwenci innych LO -





Projekt i wykonanie: © 2005 Tomasz 'Skeli' Witaszczyk, all rights reserved.
Modified by X-bot
Hosting stron internetowych