- Strona Główna -
- Historia Szkoły -
- Różności -
- Kronika Szkoły -
- Spotkania po latach -
- Muzeum - Kroniki -
Almanach Absolwentów IV L.O. im. H. Sienkiewicza w Częstochowie

Wspomnienia Stefana Mercika ( matura 1948 ).

Autor: Stefan Mercik
Data dodania: 24.01.2009 14:15:38

Kliknij aby powiekszyc zdjecie


Stefan Mercik, absolwent Gimnazjum i Liceum im. H. Sienkiewicza podczas wypełniania ankiety zobowiązał się, że może spisać wspomnienia i anegdoty z czasów w których uczęszczał do szkoły. Były to lata tuż po zakończeniu wojny 1945 – 1948. Korespondencja pocztą elektroniczną pomiędzy prowadzącym stronę internetową absolwentów nauczycielem Aleksandrem Cieślakiem i wspomnianym wyżej Stefanem Mercikiem zaowocowała tymi oto wspomnieniami.

Tron króla Heroda

We wrześniu 1946 roku Zbigniew Roessler, drużynowy I Drużyny Harcerskiej im. Waleriana Łukasińskiego przy Gimnazjum i Liceum im. H. Sienkiewicza, przekazał pałeczkę Janowi Domonikowskiemu, ówczesnemu studentowi Wyższej Szkoły Administracyjno Handlowej w Częstochowie. Dziś już nie pamiętam kto był inicjatorem tego pomysłu; Koło Przyjaciół Harcerzy z jej Prezesem p. Jadwigą Szymańską czy też drużynowy Jan Dominikowski lub może pomysł zrodził się w toku wspólnych spotkań. Pewnego dnia na jednej ze zbiórek drużyny dowiedzieliśmy się, że przystępujemy do prób jasełek Rydla z myślą ich wystawienia na scenie auli szkolnej w okresie w okresie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 1947 Roku.
Rozpisano liczne role i niezwłocznie przystąpiono do prób. Przedstawienie reżyserował Jan Dominikowski przy życzliwym wsparciu polonisty prof. Janikowskiego. Oprawy muzycznej podjął się nasz klasowy kolega Wiesław Nagłowski a scenografią zajął się druh Kucytowski.
Powoli wyłaniał się kształt przedstawienia. Role zostały opanowane pamięciowo. Harcerki i mamy aktorów, przy wsparciu Teatru Miejskiego, przygotowały kostiumy, a ekipa techniczna dekoracje. Brakował tylko tronu króla Heroda. Wyczerpane zostały różne dostępne możliwości wypożyczenia takiego rekwizytu, a wykonanie tronu na zamówienie przekraczało nasze skromne możliwości finansowe. Termin przedstawienia zbliżał się nieubłaganie a tronu jak nie było tak nie było. W tej dramatycznej sytuacji nieśmiało zaproponowałem, w czasie jednej z ostatnich prób, wypożyczenie fotela z mego rodzinnego domu. Rzeczony fotel był ulubionym meblem mojego Ojca w którym lubił odpoczywać i czytać „Życie Częstochowy” Fotel był duży, wygodny z wysokim oparciem, pięknie pokryty czerwonym pluszem i przyozdobiony frędzlami także w kolorze czerwonym. Poprosiłem Ojca aby wypożyczył ten mebel na okres planowanych przedstawień na co po pewnym wahaniu wyraził zgodę.
Uradowany, że mogę uratować przedstawienie, wraz z moim serdecznym kolegą Marianem Świąciem, mieszkającym podobnie jak i ja w dzielnicy Stradom, na sankach przewieźliśmy ten mebel do auli szkolnej. Tron a w nim król Herod w osobie druha Dąbrowskiego prezentował się wspaniale na scenie.
Wieść o jasełkach w Gimnazjum Sienkiewicza obiegła błyskawicznie miasto Częstochowę. Były to chyba w Częstochowie pierwsze po wojnie jasełka. Frekwencja na przedstawieniach była stuprocentowa, graliśmy wielokrotnie przy pełnej widowni a pomysł okazał się niezwykle trafny. Zarobiliśmy dużo pieniędzy , za które Koło Przyjaciół Harcerza ufundowało drużynie bezpłatny obóz wędrowny.
Minął okres przedstawień, przyszła wiosna i Ojciec wielokrotnie ponawiał prośby a potem stanowcze nalegania o zwrot fotela. Wreszcie pożyczyłem od sąsiada wózek i z kolegą zamierzaliśmy fotel przetransportować na miejsce pierwotnego przeznaczenia. Fotela jednak nie było. Po długich poszukiwaniach woźny, wąsaty pan Płachecki, przypomniał sobie że fotel został schowany wraz z innymi rekwizytami pod sceną. Zanurkowaliśmy pod scenę. Wśród różnych rupieci tkwił poszukiwany mebel. Niestety jego stan był opłakany. Frędzle pourywane ,pokrycie podziurawione a nogi i oparcie chwiały się pod siedząca osobą. Cóż trzeba było stawić czoło zaistniałej sytuacji i winę wziąć na siebie. Nogi i oparcie fotela sąsiad stolarz trochę wzmocnił a mama uszyła maskujący pokrowiec. Jednak bardzo długo ojciec pamiętał, że jego ulubiony mebel z powodu niedbałości syna uległ zniszczeniu.
Ja zaś usprawiedliwiając się pocieszałem go, że to dla dobra sztuki.


Byłem „solistą” Chóru Harcerskiego Środowiska Częstochowskiego

W grudniu 1947 roku przy Komendzie I Hufca Harcerskiego im. T. Kościuszki powstał blisko 100 osobowy Reprezentacyjny Chór Harcerstwa Środowiska Częstochowskiego. Należy przypuszczać, że inicjatorem utworzenia mieszanego, żeńsko – męskiego chóru, był ówczesny komendant
I Hufca Harcerskiego hm. Marian Zieliński i równocześnie członek znanego i cenionego Chóru „Pochodnia” w Częstochowie.
W skład chóru wchodziły harcerki z drużyny przy Gimnazjum i Liceum im. Juliusza Słowackiego oraz harcerze drużyn męskich z Gimnazjów i Liceów im. H. Sienkiewicza oraz R. Traugutta.
W tym czasie drużynową grupy dziewcząt była , Ewa Plebanek, a drużynowym grupy z Gimn. i Lic. im. H. Sienkiewicza, Zbigniew Roessler, brat Ryszarda Roesslera, pierwszego po wojnie hufcowego hufca Harcerskiego w Częstochowie
Komendant I Hufca M. Zieliński, kierownictwo chóru i batutę dyrygencką powierzył Wacławowi Przytulskiemu. Pomocnikiem „Wacka” , jak nazywaliśmy Przytulskiego, oraz drugim dyrygentem był Tadeusz Rucki. Wacław Przytulski wraz z T. Ruckim potrafili w porozumieniu z drużynowymi grupy dziewcząt i chłopców, w czasie kilku miesięcy, zorganizować duży zespól chóralny. Ci co w swych życiorysach mają śpiewane epizody wiedzą ,że tworzenie chóru a tym bardziej tak licznego, wiąże się z przesłuchaniami kandydatów, podziałem na grupy głosowe, doborem repertuaru muzycznego, ćwiczeniami w grupach a następnie próbami z całym chórem. Wreszcie dyrygenci musieli też zadbać o odpowiednie stroje dla chóru aby w czasie koncertów uzyskać także odpowiednie wrażenie wizualne.
Przynależność do harcerstwa po ciężkim okresie okupacji niemieckiej dla wielu młodych
dziewcząt i chłopców stwarzała możliwość odreagowania braku wolności i lęków wojennych. Do drużyny harcerskiej na apel jej organizatorów zgłaszały się prawie całe klasy a pierwsze zbiórki i ćwiczenia, w radosnym nastroju, odbywały się na dziedzińcu Gimnazjum i Liceum im. J. Słowackiego pod czujnym okiem profesor Idzikowskiej, jego ówczesnej Dyrektor.
W początkowym okresie powojennym Gimn. i Liceum im. H Sienkiewicza, korzystało gościnnie z budynku Gimn. I Lic im. J. Słowackiego gdyż przedwojenna siedziba Sienkiewiczaków zajęta była przez szpital żołnierzy Armii Radzieckiej.
Przynależność do chóru harcerskiego i możliwość publicznego śpiewania polskich pieśni ludowych i patriotycznych była w tym czasie przeżyciem szczególnym i jakże radosnym.
Wacław Przytulski, miał rzadką dla chórmistrzów, prawie magiczną, zdolność
oddziaływania na zespół śpiewający. Dzięki tej bliskiej więzi chór spełniał jego oczekiwania, żywo reagując na każdy jego gest, ruch ciała i mimikę twarzy.
Śpiewaliśmy na różnych akademiach z okazji uroczystości państwowych i okolicznościowych imprezach harcerskich. Publiczność również chciwie słuchała słowa śpiewanego, nagradzając wykonawców rzęsistymi oklaskami, które wynagradzały trudy licznych prób i miło łaskotały nasze młodzieńcze ego.
W repertuarze chóru mieliśmy oczywiście hymn harcerski „ Wszystko co nasze Polsce oddamy..... ” , a także wiele pieśni ludowych i patriotycznych. Jednym z brawurowo wykonywanych przez nasz chór utworów, był wówczas żywo przypominający bohaterskie Powstanie Warszawskie, „Marsz Mokotowa” .
W czasie jednej z prób Wacław Przytulski wpadł na pomysł aby, w dotychczas śpiewany tekst tej pieśni, wpleść fragment deklamacji. Spośród kilku kandydatów do roli deklamującego ten fragment pieśni, wybór padł na mnie.

Na najbliższym koncercie chór śpiewał:

.... Niech płynie piosenka z barykad
Wśród ulic zaułków ogrodów
Z chłopcami niech idzie na wypad
Pod rękę przez cały Mokotów
Niech wiatr ją poniesie do miasta
Jak żagiew płonącą i krwawą
Niech górą zawiśnie na gwiazdach ...

Tutaj chór przerywał pieśń .... i w absolutnej ciszy rozlegało się nagle dramatyczne pytanie ;

Czy słyszysz płonąca Warszawo?

Po czym chór podejmował pieśń:

Ten pierwszy marsz ma dziwną moc ......

i kończył ją wśród burzy oklasków i nie rzadko ukradkiem ocieranych przez słuchaczy łez.


[Komentarze (0)]
- Redakcja Strony -
- Absolwenci -
- Wyszukiwanie -
- IV L.O. w Internecie -
- Absolwenci innych LO -





Projekt i wykonanie: © 2005 Tomasz 'Skeli' Witaszczyk, all rights reserved.
Modified by X-bot
Hosting stron internetowych