- Strona Główna -
- Historia Szkoły -
- Różności -
- Kronika Szkoły -
- Spotkania po latach -
- Muzeum - Kroniki -
Almanach Absolwentów IV L.O. im. H. Sienkiewicza w Częstochowie

Wspomnienia Ryszarda Filipeckiego ( matura 1954 )

Autor: Ryszard Filipecki ( opr. Cieślak A. )
Data dodania: 01.08.2008 18:10:52

Ryszard Filipecki obecnie jest na emeryturze. Wspominając lata szkolne przesłał kilka zabawnych szkolnych historyjek i anegdotek. Będąc jeszcze uczniem uprawiał nietypowa konkurencje lekkoatletyczną, mianowicie pchnięcie kulą. I trzeba przyznać, że nie uczęszczając do żadnej klasy sportowej osiągnął wielki sukces zdobywając mistrzostwo Polski juniorów wynikiem 14,75 m. Był to sukces rangi ogólnopolskiej i naszej częstochowskiej lokalnej. Do Liceum im. H. Sienkiewicza uczęszczał w początkach lat pięćdziesiątych. Męska klasę VIII - XI b prowadził znakomity pedagog tej szkoły profesor Zygmunt Przesłański. W klasie tej wykładało jeszcze kilku znakomitych profesorów z których najbardziej utkwiła mi w pamięci postać prof. Pawlickiego prowadzącego zajęcia z łaciny. Nazywaliśmy go pieszczotliwie „Rufus ”, od imienia osoby tytułowej jednej z lekcji w podręczniku do łaciny. Tytuł ten brzmiał : "Rufus ludum habet" co w luźnym tłumaczeniu na polski brzmi - rufus cieszy się lub rufus ma zabawę. Profesor wchodząc do sali pozdrawiał nas słowami: salvete pueri lub salvete discipuli . Użycie słów pueri /chłopcy/ oznaczało że będzie dziś laba, natomiast discipuli /uczniowie / - oznaczało że dziś będzie sprawdzian. W pierwszym przypadku z radością odpowiadaliśmy, salve lector de latinae et scripture, natomiast w drugim przypadku pozdrawialiśmy profesora smutno mowiąc, salve lector, morituri te salutant co oznaczało że umieramy ze strachu. Profesorowi pozdrowienia nasze sprawiały wyraźne zadowolenia. Dziś łacina w szkołach stała się już niemodna, ale chyba dzięki Profesorowi polubiliśmy kulturę klasyczna, którą potrafił zaszczepiać po mistrzowsku.
Do wyjątkowych profesorów w naszej klasie należał także prof. Andrzej Chłap wykładający historię. Zawsze żelazną ręką trzymał dyscyplinę, a jednocześnie uczył patriotyzmu co w tych ciężkich totalitarnych czasach było nie tylko ciężkim zadaniem, ale też niebezpiecznym , jak wiadomo historia powszechna, a w szczególności historia Polski była w sposób programowy zafałszowywana. Prof. Chłap chcąc być wierny swym przekonaniom i nie uczyć nas bzdur rozwiązał ten dylemat sumienia w sposób oryginalny. Gdy tematem lekcji miała być np. historia ruchu komunistycznego to prosił zawsze jednego z uczniów, aby odczytał na głos odnośne strony z podręcznika, a sam w tym czasie stał przed oknem wpatrzony w piękno przyrody na zewnątrz, natomiast jeśli temat dotyczył np. powstań polskich (niemile widzianych przez tzw. władze) lub obrony Westerplatte to Profesor zawsze wygłaszał wspaniałą orację, która aż rozgrzewała serca słuchaczy , i za to właśnie Profesora bardzo ceniliśmy, mimo że baliśmy się Go jak ognia
A oto kolejny watek patriotyczny poruszony przez Ryszarda Filipeckiego. Wspomina dalej.. mimo, iż był to czas wojującego socjalizmu także i w szkolnictwie, to jednak Duch Patriotyzmu w sercach uczniów nie umarł. Przypominam sobie zdarzenie, kiedy chcieliśmy jakoś uczcić pamieć golgoty - Katynia i postanowiliśmy w dniu 5 marca urządzić na terenie szkoły, coś jak gdyby pochowek ofiar katyńskich, którym nie było dane dokonać w sposób godny tam, w lesie katyńskim. Jeden z kolegów /nie pomnę już nazwiska / zgodził się udawać nieboszczyka co nie było takie trudne zważywszy, że był szczupłej postury , a twarz miał o rysach mocno zaostrzonych. Umieściliśmy go więc na dwóch drewnianych drągach, a czterej żałobnicy nieśli go w ten sposób na ramionach. Jednym z tych żałobników byłem właśnie ja. Pamiętam jak szliśmy długim ciemnym korytarzem w skrzydle zachodnim budynku od strony pracowni fizycznej, z zamiarem obejścia całej szkoły. Ten kondukt żałobny rozpoczęliśmy tuż po dzwonku lekcyjnym. Za „trumną” w kondukcie przemieszczała się reszta klasy. Nagle na końcu korytarza zamigotała postać prof. Przesłańskiego, który zmierzał do pracowni, aby rozpocząć lekcje. Tego w żaden sposób nie mogliśmy przewidzieć i ze strachu ugięły się pod nami nogi. Wirtualny nieboszczyk niemalże spadł na podłogę a wszyscy pobiegliśmy do ławek .Mimo iż prof. Przeslański był chodzącą dyskrecją, to sprawa się jednak jakoś „rypnęła” i musieliśmy się tłumaczyć co to wszystko miało oznaczać. Oczywiście nie przyznaliśmy się że to miało związek z rocznicą Katynia, i w obieg poszła wersja, ze miało to być pójście na wagary na przywitanie wiosny. W jakiś czas po tym zdarzeniu, prof. Przeslański uśmiechając się dobrotliwie skomentował to krotko: „ do bohaterów to ciężko byłoby was zaliczyć.
Do moich wspomnień o panu profesorze Przesłańskim pragnąłbym jeszcze dorzucić pewną anegdotę, która pełniej charakteryzuje sylwetkę tego znakomitego wychowawcy. Nie jestem całkiem pewien czy ją nawet można nazwać anegdotą, gdyż opisuje autentyczne zdarzenie na żywo z życia wzięte. Otóż pewnego dnia jeden z naszych kolegów został wezwany do tablicy. Dzierżąc kredę w dłoni, wyjaśniał nam : jeżeli x pomnożę przez y i otrzymana cyfrą nazad podzielę przez z, to...itd. Pan Profesor ze stoickim spokojem wysłuchał tego quasi-polskiego wywodu i na koniec spuentował : "a więc król zdjął z głowy koronę i wsadził ja nazad", Oczywiście cala klasa parsknęła śmiechem. I taki to był profesor Przesłański. Na zewnątrz flegmatyczny, chodzący spokój, perfekcjonista pedagogiczny, mister elegancji i wytwornych manier, a wewnątrz tryskał dużym poczuciem wysmakowanego, wysublimowanego humoru. On nas nie tylko chciał nauczyć matematyki i logicznego myślenia, On nas po prostu chcial wychować na ludzi. Profesor pragnął, aby ktoś obcy patrząc na nas, mógł z czystym sumieniem powiedzieć: " ecce homo ".


[Komentarze (0)]
- Redakcja Strony -
- Absolwenci -
- Wyszukiwanie -
- IV L.O. w Internecie -
- Absolwenci innych LO -





Projekt i wykonanie: © 2005 Tomasz 'Skeli' Witaszczyk, all rights reserved.
Modified by X-bot
Hosting stron internetowych