|
Wspomnienia i zdjęcia Aleksandry Błaszczyk Autor: Cieślak AleksanderData dodania: 23.11.2007 18:34:34
Nr 1 – klasa IX c – 1956 rok Nr 3 – od lewej : Edward Starczewski, Andrzej Kuczyński, Jerzy Fabisiak, Nr 4 – lekcja WF – Kołodziejska, Gajewska, Aleksandra Błaszczyk, Myślin, Jadwiga Rowińska, Jadwiga Robak, Irena Juchniewicz, Elżbieta Mikiewicz Nr 5 – Lemańska, Al. Błaszczyk startują do biegu na 60 metrów Nr 6 – wycieczka : Kołodziejska, Krystyna Chruścicka Nr 7 – Elżbieta Kołodziejska, Krystyna Chruścicka Nr 8 – klasa VIII – Al. Krauze, Zofia Siewierska, Al. Błaszczyk – w ogrodzie szkolnym od ul. Racławickiej Nr 9 – Krystyna Chruścicka, B. Lemańska, Gajewska, Al. Błaszczyk Nr 10 - wycieczka do Wisły : Al. Błaszczyk, Elżbieta Depta Nr 11 – B. Gajewska, Al. Błaszczyk, B. Lemańska Nr 12 – Wycieczka do Ojcowa : Al. Błaszczyk na pierwszym planie Nr 13 i 14 – klasa X – Zielona Góra wycieczka rowerowa : J. Robak, Popko, al. Błaszczyk, Nietresta Nr 15 – ten sam skład co na zdjęciach 13 i 14 i dodatkowo Olek Rogulski Nr 16 – zdjęcie wykonane w czasie pomiędzy matura pisemna a ustną : Popko, Juchniewicz, Pajączek, Al. Błaszczyk, Nr 17 – Juchniewicz, L. Pajączek, Al. Błaszczyk Nr 18 – Jacek Czech i Leszek Pajączek Nr 19 – Al. Błaszczyk i Leszek Pajączek – para klasowa potem małżeńska Nr 20 – Rogulski, klawisz na dole : Czech, Juchniewicz i Pajączek Nr 21 – Rogulski, Czech, Robak Jadwiga, Pajączek Nr 22 – Danuta Stankiewicz i Aleksandra Błaszczyk Nr 23 – Jadwiga Robak i Lech Pajączek Nr 24, 25 i 26 – Jacek Czech i Lech Pajączek Nr 27 – zdjęcie wykonane 15 maja 1957 roku – klasa X c Nr 28 – u góry : Fabisiak , A. Błaszczyk; na dole : NN, Konodyba, R. Mach Tekst autorstawa Aleksandry Błaszczyk i Seifyda Władysława W ogrodzie szkolnym na lekcjach biologii uprawialiśmy różne grządki. Każdy musiał zasiać, wyhodować i dbać o swoje roślinki. Za to otrzymywał później ocenę do dziennika. W ogrodzie rosły dziko fiołki. Chłopcy bardzo często zapuszczali się po kryjomu do ogrody rwali pęk fiołków i ofiarowali swoim dziewczynom. Czy ktoś dzisiaj zdobył by się na taki gest ? Prof. Seifried Zawsze mawiał jaki jest u niego system oceniania. Brał w rękę monetę i rzucał. Jeśli spadnie i zobaczymy Reszke będzie dwójka, kiedy moneta tak opadnie , że będzie widoczny orzełek wtedy trójka, kiedy ustawi się na tzw. sztorc – wtedy czwórka, a kiedy zawiśnie w powietrzu to oczywiście bardzo dobry czyli piątka. Kiedy kiedyś na lekcji fizyki był sprawdzian nasza koleżanka z klasy podczas sprawdzianu trzymała książkę na kolanach i ściągała. Ale nieoczekiwanie, kiedy profesor poruszył się za katedrą wtedy nerwowy ruch kolan sprawił, że książka spadła z hukiem na podłogę. W klasie wszyscy zamarli. Ale profesor spokojnie powiedział : „ A co to komuś wypadła pomoc naukowa ? ” Profesor znany był z tego, że dużo czytał. W swojej kolekcji miał niemalże wszystkie książki które ukazywały się w księgarni. Wiedzieliśmy, że jest to jego pasja. Aleksandra Błaszczyk zawsze przychodziła do szkoły z aktualnie czytaną książką. Fizyka należał do tych przedmiotów, których nie rozumiała i tylko dzięki wyjątkowej tolerancji profesora zdawała do następnej klasy. Na lekcjach fizyki dyskretnie kładła książkę na blacie i zatapiała się w lekturę zapominając o lekcji. Profesor Seifried czasem podchodził i brał jej książkę do reki, wertował strony i patrzył na jej tytuł. Kiedy książka była wartościowa wtedy mawiał : dobra , warto czytać dalej. W innym przypadku kwitował : „ Byle co , szkoda czasu ”. W szkole w roku 1957 funkcjonowało koło taneczne. Na zajęcia uczęszczali : Boguś Konodyba, Tubielewicz, Wolny, A. Błaszczyk, Barbara Szyc, Maria Moczarska. Koło prowadził profesor Antoni Jankowski. Koło istniało w sumie dość krótko. Parę razy na akademii miało swoje występy. Potem jednak skończyło swoją działalność. Profesor Nadzieja Milton prowadziła przez pewien czas koło dramatyczne. Między innymi przygotowano fragmenty III części „ Dziadów ”, a następnie fragmenty „ Pana Tadeusza ”. Role Telimeny grała Aleksandra Błaszczyk, natomiast hrabiego – Andrzej Bilik. Niezwykłą przygodę przeżyliśmy któregoś dnia, kiedy w szkole musiała interweniować straż pożarna. A wszystko zaczęło się niewinnie. Po szkole krążyły legendy, że naszymi podziemiami można dostać się pod kościół Św. Jakuba. W podziemiach uczniowie zostawiali rowery, którymi przyjeżdżali do szkoły. Kiedyś około 15 chłopców w większości z naszej klasy zorganizowali wyprawę, która miała dotrzeć aż na obecny Pl. Biegańskiego. Uzbrojeni w latarki i świeczki ruszyli podziemiami wzdłuż alei. Po około 10 metrach poczuli dziwny zapach benzyny. Jeden z uczniów przez nieuwagę kopnął stojącą butelkę w której znajdowała się resztka benzyny. Ta rozlała się , a któryś z chłopców chcąc zobaczyć co się stało poświecił to miejsce benzyną. Powstał ogień, Szymczykiewiczowi zaczęły palić się spodnie, powstał gęsty dym. Część rzuciła się do ucieczki, część natomiast skierowała się dalej. Jednak gęsty dym powodował, że zaczęli się dusić. Zauważyli, maleńkie okienko u góry i nie zastanawiając się jeden z uczniów podbiegł tam i wybił szybkę w oknie. Okno to wychodziło na dziedziniec szkoły, przechodził tam akurat dyrektor szkoły i zauważył całe zajście, spostrzegł się że w podziemiach szkoły jest najprawdziwszy pożar. Natychmiast została wezwana straż pożarna. Tymczasem chłopcy pouciekali do budynku szkolnego, do klas. Przybyła na miejsce straż pożarna ugasiła resztkę pożaru, nie znalazła jednak żadnego ucznia. Tymczasem chłopcy w toalecie zaczęli gorączkowo się myć, czasu mieli nie wiele bo już strażacy, nauczyciele i dyrektor zaczęli poszukiwania winowajców. Zaczęto chodzić po klasach o dokładnie sprawdzać wygląd każdego ucznia. Oczywiście winowajców rozpoznano bez problemu. Co prawda zmyli z twarzy czarną sadzę, ale przy dokładniejszej obserwacji zauważono czarne uszy i czarne dziurki od nosa. Wszystkim się wtedy dokładnie oberwało. Uczniowie na pewien okres czasu zostali pozbawieni praw uczniowskich, dostał za swoje woźny, który trzymał tam w butelkach benzynę. Dzisiaj wspomina się to z rozrzewnieniem, wtedy groziło spaleniem budynku szkoły. Ulubiona zabawa naszych chłopców było strzelanie z czerwonego fosforu. Ale kiedyś zabawa ta okazała się dla naszego kolegi Andrzeja Piekarczyka fatalna w skutkach. Przy zakręcaniu słoika z fosforem doszło do eksplozji. W efekcie urwało mu część palca. Gdy to zobaczył podbiegł z zakrwawiona ręką do sekretariatu. Już przy samym wejściu krzyknął przerażony : „ Proszę pani, palce mi urwało !!! ”. Sekretarka gdy to zobaczyła z kolei zemdlała. W sumie wybuch fosforu był dość duży bo zbiegło się zaraz prawie całe grono nauczycielskie. [Komentarze (1)] |
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Projekt i wykonanie: © 2005 Tomasz 'Skeli' Witaszczyk, all rights reserved. Modified by X-bot Hosting stron internetowych |