Almanach Absolwentów IV L.O. im. H. Sienkiewicza w Częstochowie |
Anegdotki Ewy Smoleńskiej I, II, III Autor: Smoleńska Ewa Data dodania: 17.12.2006 18:27:48
I
Gdy chodziłam do szkoły miałam bardzo długi warkocz, koledzy nazywali mnie „ Mazowsze ” . Profesorka od języka polskiego nie lubiła jak nosiłam włosy przy buzi ( a ja, tak się czesałam, jak to jest uwidocznione na zdjęciu maturalnym ), więc jak wchodziła do klasy wtedy kolega Łopaciński siedzący za mną zabierał mój warkocz do tyłu i tam go trzymał. To gwarantowało, że od strony pani profesor nie rzucał się w oczy.
Pewnego jednak dnia chcąc zrobić profesorce przyjemność uczesała się podobnie jak ona ( z tyłu „ greczko ” ). Zaraz zostałam przez nią zauważona, następnie pogłaskała mnie po twarzy i wychwalała twierdząc, że teraz to dopiero wyglądam pięknie. Bo oczywiście tym samym byłam podobna do profesorki.
II
Koledzy pamiętają mój warkocz doskonale. Najpierw musiałam z nim uważać na lekcjach języka polskiego ( profesorka miała co do mojego warkocza specjalne wymagania ), ale największa furorę zrobił w operze poznańskiej jak zwisał podczas opery „ Trubadur ”. Kiedy byliśmy na wycieczce w Poznaniu, wieczorem zabrano nas na operę. Wszyscy zmęczeni całodzienną gonitwą posnęli w połowie spektaklu. Ja siedziałam na balkonie, przy samej barierce i gdy usnęłam mój warkocz zawisł w dół. Po 25 – latach wszyscy wspominali mój warkocz i pytali dlaczego go obcięłam .
III
Zapamiętałam jeszcze jedna śmieszna przygodę z klasy VIII e. Uczyliśmy się w klasie do której wchodziło się po schodach ( w lewym skrzydle ). Chłopcy przynieśli na lekcje psa, lekcje w tym czasie prowadził profesor Sabok ( były Dyrektor Szkoły ). Pies początkowo był cicho, ale z czasem nie mógł wytrzymać pod ławką i zaczął szczekać. Profesor Sabok był wtedy już staruszkiem i w dodatku słabo słyszał. Trzeba było zawsze do niego głośno mówić , aby zrozumiał ucznia. Kiedy szczekanie rozległo się ponownie profesor Sabok usłyszał je, ale myślał , że to udaje któryś z chłopców. Szczekanie przeszkadzało mu na lekcji więc wskazał w końcu na kolegę w trzeciej ławce. Kolega ten był wyjątkowo nieśmiały, nie wiedział co powiedzieć , zrobił się cały czerwony na twarzy.
A profesor krzyczał : - Beśka wyjdź z kasy !
Pies w tym czasie szczekał dalej więc profesor ponownie krzyknął
- Beśka wyjdź z klasy !
Beśka wyszedł, ale pies nie uspokoił się tylko szczekał dalej. Zrobiło się dużo zamieszania, śmiechu, profesor się bardzo zdenerwował. Chłopak, który przyniósł psa ( Janiczek ) schował się w szatni pomiędzy ubraniami we wnęce.
Aby cała sytuację załagodzić psa wypuszczono przez okno.
[Komentarze (0)]
|